Tabletki na ból kości Himalaya – opinie i skład
Ból kości to naprawdę koszmarne schorzenie. Nie raz słyszałam, że coraz młodsi ludzie zaczynają borykać się z tym problemem. Nigdy jednak nie brałam tego do siebie, nie patrzyłam na to w taki osobisty sposób. Moje podejście zmieniło się około półtorej roku temu, kiedy po raz pierwszy zauważyłam, że kości regularnie bolą i mnie.
Ból kości szybko zaczął mi doskwierać
Pamiętam, jak kiedyś śmiałam się z moich rodziców, że nieustannie narzekają na bóle. Tym razem nie było mi do śmiechu, bo zrozumiałam, jakie to jest nieprzyjemne, uciążliwe oraz odbierające radość życia. Jestem osobą młodą, bo mam nieco ponad trzydzieści lat i w życiu bym się nie spodziewała, że w tym wieku dorwą mnie tak intensywne bóle układu kostnego. To było po prostu nie do opisania. Nie dość, że z tego powodu nie mogłam spać po nocach, bo ból spędzał mi sen z powiek i przy okazji drażnił umysł, to z czasem odczuwałam te dolegliwości również w trakcie dnia, zwłaszcza gdy spędzałam dzień w miarę aktywnie. Byłam zrozpaczona, zaczęłam więc poszukiwać jakiegoś rozwiązania. Wtedy usłyszałam gdzieś o Rumalaya Forte tabletki na ból kości.
Tabletki na ból kości Rumalaya Forte – skład
Nie zastanawiałam się długo, bo chciałam przecież jak najszybciej pozbyć się uciążliwości związanych z bolącymi kośćmi. Zakupiłam więc te tabletki w najbliższej zaprzyjaźnionej aptece i byłam gotowa rozpocząć kurację. Miałam mnóstwo nadziei, że przy regularnym stosowaniu, jak informowała ulotka produktu, moje trudności odejdą w zapomnienie. Wcześniej przeczytałam nawet skład preparatu, chociaż przeważnie tego nie robię, bo szkoda mi czasu, a poza tym i tak niewiele rozumiem z tego, co jest tam napisane. Tutaj w sumie było podobnie, te substancje mało mi mówiły. Tak zaczęła się moja przygoda z tabletkami Rumalaya Forte.
Efekty uboczne tabletki na ból kości Rumalaya
Na dobrą sprawę już po jakimś tygodniu stosowania byłam negatywnie do nich nastawiona. W oczekiwaniu na efekty, które nadal w ogóle nie nadchodziły, zaczęłam odczuwać poranne mdłości. Tak było każdego ranka, od dnia w którym po raz pierwszy zażyłam ten środek. Generalnie rzec biorąc, nie było to jakoś specjalnie dramatyczne, ale zwyczajnie nieprzyjemne. Wtedy zaczęłam czytać różnorodne opinie na forach internetowych. Szukałam tam jakichkolwiek informacji o tym produkcie – dobrych lub złych. Większość, jak się okazało, była negatywna. Ludzie piszący na forach mieli podobne objawy jak ja – mdłości, jakby się zjadło coś zepsutego. Od razu domyśliłam się, że są to działania niepożądane, jakie wywołały dne tabletki. Powiem szczerze, ze nie przejęłabym się tym tak bardzo, gdybym przynajmniej widziała jakieś pozytywne rezultaty, jednak tutaj nie było o nich mowy, ponieważ ból kości nadal był taki sam.
Tabletki na ból kości Himalaya? Nie polecam!
To moje doświadczenie nauczyło mnie jednej istotne rzeczy. Nauczyło mnie, żeby pamiętać, że to co znane, reklamowane i dosyć popularne nie zawsze będzie tak skuteczne, jak sobie to wyobrażamy i jak obiecują nam producenci różnego rodzaju środków. Ważne jest w tym wszystkim zachować zdrowy rozsądek i nie kupować pierwszych lepszych produktów, tylko poszukać czegoś lepszego. Popytajmy naszych bliskich, na pewno polecą nam coś efektywnego na ból kości – tak właśnie było w moim przypadku.
Łykałem je przez 3 miesiące, więc to już solidny kawał czasu, żeby co nieco powiedzieć o efektach.
Aha, brałem je w ramach terapii wspierającej dla zdegenerowanego kręgu L5/S1, przy czym ucisk na nerwy czasami daje mi się we znaki. Miałem nadzieję, że himalaya, tak jak piszą w ulotce, zwiększy moją ruchomość w kręgosłupie.
Na początku byłem zadowolony, bo czułem się dobrze po tabletkach i nie miałem żadnych problemów żołądkowych. Po 3 tygodniach okazało się, że jednak weszła nieustanna niestrawność. Nienawidzę uczucia zgagi, a nie mogłem kompletnie się go pozbyć…
No mój L5 się w ogóle nie poprawił… skłonu nie jestem nadal w stanie wykonać.
Wiecie, jak ktoś chce sobie eksperymentować i ma na to czas, to niech próbuje. Tabletki jednak są dla mnie najmniej skuteczne i tylko ćwiczenia i masaże wykonane odpowiednią techniką i odpowiednimi kremami są skuteczne.
Ostatnio odkryłem (w sumie dzięki opinii na waszej stronie) taki krem jak Harpagon i kurde, zrobił u mnie niesamowitą robotę. Wraz z masażem pomaga mi łagodzić moje codzienne bóle i nie wyobrażam sobie normalnego funkcjonowania bez chociażby zapasowej tubki w szufladzie. Dlatego jak widać – warto testować 🙂
Jakie techniki masz na myśli?
Może wysłałabym na masaż swojego męża… Ma okropne problemy z korzonkami i czekamy na MRI, żeby podjąć wreszcie konkretne leczenie… Myślisz, że taki masaż by mu pomógł?
Profesjonalny masaż działa cuda, ale to musi być specjalista z doświadczeniem, a nie student, który jeszcze doświadczenia aż tyle nie ma. Moim zdaniem, jak najbardziej, tylko przygotujcie się na koszta… takie rzeczy trzeba powtarzać. Ewentualnie jak już wspominałem wcześniej, może warto byłoby przetestować Harpagona? Jakby ktoś szukał to polecam zobaczyć na https://harpagonforte.pl/, nie mogę obiecać, że pomoże tak samo jak mi, bo nie wiem jak możecie na niego zareagować, na mnie jednak zdziałał cuda 🙂
Dzień dobry,
Lubię krem himalaya, mimo ze jest zdecydowanie niewydajny. Sądziłam, że tabletki to w ogóle będzie strzał w dziesiątkę i będą super. Wreszcie zapomnę o moich artretyzmie i w ogóle – pojadę do Tatr, zdobywać szczyty.
Niestety, tak się nie stało, a ja ani jednej tabletki nie wzięłam do ust
Byłam przerażona po przeczytaniu ulotki i przeciwwskazań. KOCHANE KOBIETKI! Jak macie tylko trochę bardziej obfite miesiączki niż ustawa przewiduje, to możecie to tylko pogłębić. Utrata takiej ilości krwi jest niebezpieczna i może się to tragicznie skończyć.
A kobiety w ciąży mogą go łykać?
Niestety mam okropnie sztywne stawy od 5. miesiąca ciąży. Myślałam, że naturalna himalaya będzie odpowiedzią na mój problem…
Kochana – zdecydowanie nie. Możesz sobie tym krzywdę zrobić. Boswellia serrata – kadzidłowiec – może doprowadzić do krwawienia… Nie warto.
Na pewno tego nie wezmę, dzięki za odpowiedź!