Żel Biszolin – opinie są słabe. Nie każda maść działa.
Pracuję jako nauczycielka wf-u w szkole podstawowej, a dodatkowo w wolnym czasie gram w drużynie koszykarskiej. Sport to całe moje życie, daje mi energię i sprawia, że czuję się spełniona. Kiedy zaczęły dokuczać mi nawracające bóle stawów, musiałam zacząć działać natychmiast. Nie mogłam pozwolić sobie na niedyspozycję w pracy, a tym bardziej w zespole, gdzie przygotowywałyśmy się do ważnego turnieju. Od razu zaczęłam szukać czegoś co może mi pomóc i na początku natrafiłam na żel Biszolin.
Od czego się zaczęły moje problemy?
Moim największym problemem było to, że każdego dnia, regularnie trenuję. I to sama, i to z dziećmi na zajęciach w szkole czy bezpośrednio w drużynie koszykarskiej, którą prowadzę. Z tego właśnie względu mój organizm non stop jest i był wystawiony na działanie szkodliwych środków codziennego życia. Od pożywienia, które może nas wyniszczać (kocham czekoladę i zawsze kochać będę ;), przez ciepłe ubranie – nie znoszę czapek i rękawiczek. Nigdy ich nie nosiłam i nosić nie będę. Kończąc na czasie wolnym po pracy. Nie lubię odpoczywać leżąc na kanapie i nigdy nie lubiłam tego typu wypoczynku. Zawsze wolałam iść na dwugodzinny spacer niż w tym czasie siedzieć i oglądać jakiś kolejny bzdurny serial.
Właśnie taki tryb życia zaczął w pewnym momencie mojego życia powodować, że moje stawy zaczęły bardzo na tym cierpieć i mi się coraz częściej odwdzięczać – cyklicznym, regularnym, przewlekłym bólem, który momentami mam wrażenie, jakby mnie patroszył od środka. Tak bardzo to jest straszne.
Właśnie z tego powodu regularnie przeczesuję różne fora internetowe, blogi znanych sportowców i obserwuję różne profile w mediach społecznościowych. Właśnie tak trafiłam na tytułowy produkt na jednym z popularniejszych for kulturystycznych (kto jak kto, ale oni wiedzą najlepiej co to znaczy regularny, mocny wysiłek).
Żel Biszolin wybrałam, gdyż opinie na forum dla sportowców były po prostu dobre i cena nie była wygórowana
I tak kupiłam żel Biszolin z olejkiem pichtowym (z jego wyciągiem w składzie żelu) w internetowym sklepie. Nie zwróciłam jednak uwagi o tym, żeby poczytać też w internecie jakiekolwiek negatywne opinie… I skończyło się jak mogło. Niestety ten naturalny żel nie spełnił moich oczekiwań.
Starałam się, stosować Biszolin jak mówiła ulotka – 2 razy dziennie masowałam obolałe miejsca wcierając produkt. I tak przez całe dwa tygodnie. Niestety wszystko na nic, zero jakichkolwiek efektów. Była to dla mnie ogromna strata czasu, stawy wciąż bolały i nie pozwalały na wykorzystanie moich możliwości sportowych w pełni. Czułam, że moja kondycja zawodzi nie tylko mnie, ale i trenera oraz dziewczyny z drużyny, które przecież sama trenowałam. A co to za trener, który nie ma siły nawet pokazać jak wykonać poprawny dwutakt? No właśnie. Dlatego musiałam działać dalej.
Nie mogłam tak się poddać, poszukałam w internecie i trafiłam na Harpagon Forte Max.
Po raz kolejny przeszukałam, tym razem inne, forum. Stwierdziłam jednak, że nie będę więcej kierować się tylko i wyłącznie opiniami w jednym miejscu… i tak po raz kolejny trafiłam na coś nowego. Na Harpagon Forte Max (https://harpagonforte.pl/ ich oficjalna strona, z której zamawiałam tę maść), który pomógł kilku osobom po dosyć mocnych stłuczeniach i urazach związanych ze skręceniem stawu kolanowego. A kiedyś sama doznałam tego skręcenia… i wiem jak koszmarnie się to leczy.
Od razu postanowiłam spróbować, nie mogłam tracić kolejnych dni.
Znowu zaczęłam wcierać maść codziennie, cierpliwie czekając na efekty. Długo czekać nie musiałam, już po pierwszym tygodniu stosowania moje stawy zaczęły wracać do formy. Odczuwałam coraz mniejszy ból i dyskomfort. Po dwóch tygodniach, wciąż czułam że jest lepiej i mogłam pozwolić sobie na intensywniejsze treningi. Kiedy minęły trzy tygodnie byłam na prawdę pod wrażeniem, ćwiczyłam na wf-ie z dziećmi i grałam w kosza, a moje stawy cały czas ze mną współpracowały. Czasem czułam lekki ból, ale Harpagon szybko go łagodził. To na prawdę działa.
Harpagon Forte Max stosuję do dziś. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że mi pomógł i polecić go każdemu. Dzięki niemu mogę bez problemu realizować swoje pasje. Sportowcem planuję być jeszcze przez wiele lat, dlatego ta maść będzie mi zawsze towarzyszyć. Na turnieju koszykówki zajęłyśmy trzecie miejsce, a to już dla nas duży sukces. Moje koleżanki również zaczęły stosować Harpagon, teraz już żadna z nas nie boi się sportowych wyzwań.
Nie każdy zdaje sobie z tego sprawę ale tenis stołowy to naprawdę kontuzjogenny sport, o czym przekonałam się na własnej skórze, a dokładniej nadgarstku. Miałam naprawdę spory problem bo nie byłam pewna czy uda mi się w ogóle odzyskać sprawność w ręce, nie mówiąc już o skutecznej grze, ale na szczęście z pomocą przyszedł mi Harpagon. Nim go kupiłam to… zadzwoniłam do dystrybutora i chyba z 15 minut ze mną wisiał na telefonie i zamówiłam Harpagon w końcu z ich strony https://harpagonforte.pl/ w sumie przede wszystkim dlatego, że Pani, która ze mną rozmawiała odpowiedziała mi każde zadane pytanie!!!! Od zaczęcia stosowania do powrotu do gry minęło raptem kilkanaście dni, co w moim środowisku jest rzeczą właściwie niewykonalną. Tak więc z całym przekonaniem polecam Wam Harpagon.
Uważam takie porównanie za krzywdzące dla Harpagon Forte Max. Czemu? Stawiać produkt, który w ogóle nie działa, z takim, który daje jakiekolwiek efekty – jest krzywdzącym dla tego drugiego. Porównujcie produkty, które coś robią, a nie podejrzany lek z normalnym produktem.
Hej, luz, pewnie na tej stronie takie porównania się trafiły. Poszukaj i zobacz jak to wygląda w praktyce.
Nie dziwię się autorowi, że tak o u niego wyglądało! Biszolin nie ma szans tego zwalczyć.
Nie powiedziałbym, że od razu “nie ma szans”, bo wiele osób jest z niego zadowolonych, tym bardziej, że to też bardzo naturalny preparat. Ja rozumiem, że ludzie pokładają w nim duże nadzieje, gdyż cena wcale tez nie jest wygórowana. Nie oszukujemy się, bo przede wszystkim starsi właśnie takich preparatów szukają – relatywnie tanich.
Biszolin jest po prostu bardzo oldschoolowych lekiem. Wielu ludzi go mega lubi, bo się do niego przyzwyczaili. Dopóki u innych to działa, to w czym problem? Nie trzeba się tak bulwersować od razu. 😛
To, że inni stosują inne leki… indywidualna kwestia.
@pater432
O, to, to.
Każdy ma inne podejście, ja powtarzam jak katarynka, że za dobrej jakości składniki też się przecież płaci.
@bandura
Przecież nigdzie się nie zbulwersowałem, wyraziłem po prostu swoją opinię. Nie uważam, żeby porównywanie tak skutecznego żelu jak Harpagon do produktów, które co najwyżej można sobie schować do szafki, ma jakikolwiek sens i tyle. To jak z porównywaniem Golfa 3 do Audi R8 – można, ale po co?